cd
Aspekt moe vs powaby książkowego mola nie z tej ziemi
Można
uznać, że to nie Kyon jest idealnym przeciwieństwem Haruhi, lecz Yuki Nagato.
Ostatecznie Kyon zawsze jakoś reaguje na wybryki swojej bogini (choćby tylko
rytmicznym uderzaniem czołem w ścianę), zaś nieziemskiego spokoju Yuki nic nie
może zachwiać. Hm, prawie nic, jak się przekonamy w Zniknięciu Haruhi
Suzumyi.
Tajemniczość
Nagato i jej wieloznaczne milczenie na długo zamydliło mi oczy i dopiero po
obejrzeniu obu serii i filmu zorientowałam się, że właściwie Kyon jest
zaangażowany emocjonalnie (a może uczuciowo?)
w relację ze wszystkimi trzema pannami: Haruhi, Mikuru i – tak, tak –
Yuki. Żadna z tych relacji nie polega na zwykłym zauroczeniu i wymyka się jednoznacznym
określeniom, w żadnej też nie dochodzi do jakichś definitywnych rozstrzygnięć,
dzięki czemu na wszystkich frontach utrzymane zostaje napięcie.
Najprościej
jest z Mikuru – Kyon, jak wszyscy, uważa, że jest słodka, i wydaje się bardzo
podatny na jej wdzięki. Haruhi miała rację z tym aspektem moe. Kyon bardzo lubi spędzać czas sam na sam z Mikuru i szuka jej
towarzystwa, co bywa niebezpieczne, gdyż Haruhi jest bogiem zazdrosnym.
Przeraża go sposób, w jaki Suzumiya bezwzględnie wykorzystuje swoją „zabawkę”,
ale nie jest w stanie obronić Mikuru przed atakami Haruhi. A może tak naprawdę
wcale nie chce jej bronić? Może Haruhi w stosunku do Mikuru staje się mrocznym
alter ego Kyona i robi to, na co on nigdy by się nie odważył? A może Kyon tak demonstracyjnie interesuje
się Mikuru, żeby przekonać samego siebie, że wcale nie szaleje za Haruhi? Hm hm ^^ Dodatkowe
zapętlenie na linii Kyon – Mikuru wprowadza starsza wersja Mikuru, która
przybyła z przyszłości i najwyraźniej wie więcej o słabości Kyona do młodszej
wersji, niż by sobie tego życzył.
Cóż, przyznaję,
że ta relacja wydaje mi się najmniej ciekawa. Być może dlatego, że sama Mikuru
– słodka, gapowata, uroczo sepleniąca lolitka z ogromnym biustem i małym
rozumkiem – budzi we mnie raczej irytację niż sympatię. (Hm, ktoś tu coś mówił
o niskich pobudkach w kwestii awersji do danej postaci? Świat bez takich
Mikuru, och, kuszące!).
O ile na
widok Mikuru wszystkie serca męskiej populacji North High zaczynają bić
szybciej, o tyle Nagato została sklasyfikowana w osobistej skali Taniguchiego
jako A minus, czyli krańcowo nieatrakcyjna. Dla mnie Taniguchi nie jest żadnym
autorytetem, a typ eterycznego mola książkowego o chłopięcej figurze i
wielkich, czystych oczach wydaje mi się całkiem interesujący, ale muszę
przyznać, że na tle Haruhi i Mikuru Yuki wygląda bardzo niepozornie. Być może
tak właśnie miało być – ostatecznie misja Nagato, która jest rodzajem projekcji
pozaziemskiej Jednostki Integracji Danych, polega na obserwacji tego fascynującego bytu,
jakim jest Suzumiya. Obserwator ma być bierny, czujny i niewidoczny. Paradoksalnie,
im bardziej Nagato się wycofuje i im więcej milczy, tym bardziej intryguje. Całe
napięcie, jakie skumulowało się wokół jej osoby, zostaje w pewnym sensie
rozładowane w Zniknięciu Haruhi Suzumiyi. Można powiedzieć, że obie serie
należą do Haruhi, ale film to świat Yuki.
A jak to
jest z relacją Kyon – Yuki? Trudna sprawa. Czy Yuki można uznać za rywalkę
Haruhi? Raczej nie. Kyon należy do Haruhi i kropka. Wyrok boski. A jednak jest
taka przestrzeń, w której do głosu dochodzi dziwna tęsknota za niemożliwym,
niespodziewana tkliwość, ktoś kogoś ciągnie za rękaw, a jakby chwycił za samo
serce. Mimo wszystko jedyną odpowiedzią Yuki – tej prawdziwej Yuki – jest
milczenie, a Kyon wybiera świat z Haruhi. Tylko że to ostatnie znaczy też, że
wybiera świat, w którym Yuki jest prawdziwie sobą.
Zupełnie normalny chłopak
To,
dlaczego Haruhi wybrała Kyona, pozostaje tajemnicą, tak samo jak to, dlaczego
Haruhi trzy lata wcześniej stała się kimś szczególnym i skąd wzięła się jej
moc. Wyjaśnienia tej drugiej kontrowersji raczej się nie podejmę, natomiast
jeśli chodzi o Kyona, to wybór Haruhi wydaje mi się zupełnie zrozumiały. Kyon
jest po prostu świetny i jego cięte, ironiczne (i autoironiczne) komentarze to
jedna z większych zalet obu serii i filmu. Ci, którzy są zagorzałymi fanami
Kyona, z największą przyjemnością będą oglądać Zniknięcie Haruhi Suzumiyi,
gdyż tam jest go najwięcej, a Haruhi staje się wielką nieobecną i występuje
jako swój własny, melancholijny cień.
Tak, zdecydowanie trzeba obejrzeć obie serie, żeby zrozumieć, o co chodzi w filmie. Tak, warto.
Tak, film jest najlepszy ze wszystkiego.
Niech będzie cudownie
Życzenie
Haruhi, nie, nie życzenie – żądanie – żeby świat był bardziej interesujący i
pełen nadzwyczajnych, cudownych wydarzeń może się wydawać dowodem na jej
rozwydrzenie i dziecinność. Tymczasem Kyon już na początku przyznaje się, że
też chciałby, żeby podróże w czasie były możliwe, a Ziemię odwiedzali przybysze
z innych planet, jednocześnie od razu porzucając te marzenia – on wie, że nie
ma sensu życzyć sobie takich rzeczy. Liczy się to, co jest realne, czyli na
przykład egzaminy szkolne. Haruhi widzi to zupełnie inaczej (co nie przeszkadza
jej prześcignąć Kyona w nauce i na każdym innym polu).
Szczerze
mówiąc, to pragnienie cudowności na początku nie wydawało mi się obiecującym
tropem. Ot, element zawiązania intrygi, punkt wyjścia do zrealizowania fajnego
pomysłu na anime. Dopiero przy ostatnim odcinku pierwszej serii złapałam się na
tym, że… No właśnie. Przyjrzyjmy się temu odcinkowi – cóż się dzieje? Przez dłuższy
czas Kyon i Nagato siedzą w sali Brygady SOS. Nagato czyta, Kyon nudzi się i
przysypia. Nagato przewraca kartkę. Wyraz jej twarzy się nie zmienia. Panuje
cisza. Kyon przysypia. Natago czyta. Ranyyy, niechże się coś stanie wreszcie!
Nudnooo! Niech przybędą kosmici z trąbami zamiast kończyn i zaatakują
wszystkich wiązką śmiercionośnych promieni laserów! Niech Mikuru porwą tajni
agenci z przyszłości! Niech Koizumi przestanie się uśmiechać! Niech się coś
stanie, cokolwiek! Hm, czyli Haruhi czuje się tak przez cały czas?
Takie metafabularne sztuczki skłaniają do zastanowienia się nad głębią tego anime, a konkretnie nad tym, czy
ta głębia istnieje, czy jest tam coś jeszcze. No cóż, można poszukać.
Interpretacja to zabieg, że tak powiem, integralnie uczciwy – im więcej z
siebie dasz, tym więcej wyciągniesz. W przypadku historii o Haruhi Suzumiyi materiału
na pewno nie braknie.
Drugim
szczególnym trikiem, który wewnętrznie rozbudowuje serie, jest zapętlenie na
przestrzeni odcinków „Endless Eight” (seria 2). Niektórzy uważają, że to chwyt
poniżej pasa, że twórcy nie mieli tak naprawdę pomysłu na drugą serię, więc po
prostu powielili jeden odcinek, zmieniając tylko kilka szczegółów. Mnie się z
kolei to nawet podobało, ale a) nie jestem obiektywna, b) oglądając te
zapętlone odcinki, byłam w szczególnym stanie ducha, więc ta rozpaczliwa
powtarzalność działała na mnie przede wszystkim kojąco. Na pewno ciekawe
doświadczenie, oglądać anime z takiej perspektywy. Jako że wiadomo, co się
zdarzy, a co się nie zdarzy, można się skupić na szczegółach, które zostały tak
pięknie dopracowane, że aż się o to proszą. Nie jest to jednak doświadczenie
absolutnie niezbędne i zgadzam się, że przynajmniej połowę tych zapętlonych
odcinków można sobie darować. Chyba, że ktoś chce naprawdę dobrze zrozumieć
Yuki Nagato.
Co dalej?
Melancholia i Zniknięcie Haruhi Suzumiyi nie każdemu muszą się podobać. Główna bohaterka
może irytować, nierówne tempo zniechęcać, a czyściutka, wręcz zbyt idealna
kreska kojarzyć się z banalnością niektórych Disneyowskich
produkcji. Niektórzy widzowie zobaczą w tym anime tylko lekką komedię,
przyjemną, ale w zasadzie płaską. Ci, którzy będą uparcie poszukiwać głębi, w
którymś momencie mogą się poczuć głupio. Nie da się jednak zaprzeczyć, że Haruhi Suzumiya jest projektem na wskroś oryginalnym, niewiarygodnie dopracowanym i po prostu jakością samą w sobie, kultowym anime. A także produktem totalnym – manga, seria
anime, film, książki, gadżety (ja mam na przykład dwie koszulki z Haruhi ;-) To
dobra wiadomość dla tych, którzy – tak jak ja – dali się całkiem zawojować
Suzumiyi. Nie wiem, czy będzie trzecia seria albo kolejny film, ale o dalszych
przygodach Haruhi można na pewno przeczytać (moja recenzja na Kuzynka Sasza Poleca).
O Haruhi
można by mówić jeszcze długo: o zaburzeniu chronologii, o elementach
parodystycznych i kpinach z fanserwisu, zdumiewającej dbałości o szczegóły, miniseriach-dodatkach w wersji
super-deformed, o muzyce… Ale chyba lepiej po prostu zacząć oglądać.