wtorek, 9 października 2012

Melancholia i Zniknięcie Haruhi Suzumiyi (2)


cd



Aspekt moe vs powaby książkowego mola nie z tej ziemi
Można uznać, że to nie Kyon jest idealnym przeciwieństwem Haruhi, lecz Yuki Nagato. Ostatecznie Kyon zawsze jakoś reaguje na wybryki swojej bogini (choćby tylko rytmicznym uderzaniem czołem w ścianę), zaś nieziemskiego spokoju Yuki nic nie może zachwiać. Hm, prawie nic, jak się przekonamy w Zniknięciu Haruhi Suzumyi.
Tajemniczość Nagato i jej wieloznaczne milczenie na długo zamydliło mi oczy i dopiero po obejrzeniu obu serii i filmu zorientowałam się, że właściwie Kyon jest zaangażowany emocjonalnie (a może uczuciowo?)  w relację ze wszystkimi trzema pannami: Haruhi, Mikuru i – tak, tak – Yuki. Żadna z tych relacji nie polega na zwykłym zauroczeniu i wymyka się jednoznacznym określeniom, w żadnej też nie dochodzi do jakichś definitywnych rozstrzygnięć, dzięki czemu na wszystkich frontach utrzymane zostaje napięcie.
Najprościej jest z Mikuru – Kyon, jak wszyscy, uważa, że jest słodka, i wydaje się bardzo podatny na jej wdzięki. Haruhi miała rację z tym aspektem moe. Kyon bardzo lubi spędzać czas sam na sam z Mikuru i szuka jej towarzystwa, co bywa niebezpieczne, gdyż Haruhi jest bogiem zazdrosnym. Przeraża go sposób, w jaki Suzumiya bezwzględnie wykorzystuje swoją „zabawkę”, ale nie jest w stanie obronić Mikuru przed atakami Haruhi. A może tak naprawdę wcale nie chce jej bronić? Może Haruhi w stosunku do Mikuru staje się mrocznym alter ego Kyona i robi to, na co on nigdy by się nie odważył?  A może Kyon tak demonstracyjnie interesuje się Mikuru, żeby przekonać samego siebie, że wcale nie szaleje za Haruhi? Hm hm ^^ Dodatkowe zapętlenie na linii Kyon – Mikuru wprowadza starsza wersja Mikuru, która przybyła z przyszłości i najwyraźniej wie więcej o słabości Kyona do młodszej wersji, niż by sobie tego życzył.
Cóż, przyznaję, że ta relacja wydaje mi się najmniej ciekawa. Być może dlatego, że sama Mikuru – słodka, gapowata, uroczo sepleniąca lolitka z ogromnym biustem i małym rozumkiem – budzi we mnie raczej irytację niż sympatię. (Hm, ktoś tu coś mówił o niskich pobudkach w kwestii awersji do danej postaci? Świat bez takich Mikuru, och, kuszące!).       



O ile na widok Mikuru wszystkie serca męskiej populacji North High zaczynają bić szybciej, o tyle Nagato została sklasyfikowana w osobistej skali Taniguchiego jako A minus, czyli krańcowo nieatrakcyjna. Dla mnie Taniguchi nie jest żadnym autorytetem, a typ eterycznego mola książkowego o chłopięcej figurze i wielkich, czystych oczach wydaje mi się całkiem interesujący, ale muszę przyznać, że na tle Haruhi i Mikuru Yuki wygląda bardzo niepozornie. Być może tak właśnie miało być – ostatecznie misja Nagato, która jest rodzajem projekcji pozaziemskiej Jednostki Integracji Danych,  polega na obserwacji tego fascynującego bytu, jakim jest Suzumiya. Obserwator ma być bierny, czujny i niewidoczny. Paradoksalnie, im bardziej Nagato się wycofuje i im więcej milczy, tym bardziej intryguje. Całe napięcie, jakie skumulowało się wokół jej osoby, zostaje w pewnym sensie rozładowane w Zniknięciu Haruhi Suzumiyi. Można powiedzieć, że obie serie należą do Haruhi, ale film to świat Yuki.
A jak to jest z relacją Kyon – Yuki? Trudna sprawa. Czy Yuki można uznać za rywalkę Haruhi? Raczej nie. Kyon należy do Haruhi i kropka. Wyrok boski. A jednak jest taka przestrzeń, w której do głosu dochodzi dziwna tęsknota za niemożliwym, niespodziewana tkliwość, ktoś kogoś ciągnie za rękaw, a jakby chwycił za samo serce. Mimo wszystko jedyną odpowiedzią Yuki – tej prawdziwej Yuki – jest milczenie, a Kyon wybiera świat z Haruhi. Tylko że to ostatnie znaczy też, że wybiera świat, w którym Yuki jest prawdziwie sobą.  



Zupełnie normalny chłopak     
To, dlaczego Haruhi wybrała Kyona, pozostaje tajemnicą, tak samo jak to, dlaczego Haruhi trzy lata wcześniej stała się kimś szczególnym i skąd wzięła się jej moc. Wyjaśnienia tej drugiej kontrowersji raczej się nie podejmę, natomiast jeśli chodzi o Kyona, to wybór Haruhi wydaje mi się zupełnie zrozumiały. Kyon jest po prostu świetny i jego cięte, ironiczne (i autoironiczne) komentarze to jedna z większych zalet obu serii i filmu. Ci, którzy są zagorzałymi fanami Kyona, z największą przyjemnością będą oglądać Zniknięcie Haruhi Suzumiyi, gdyż tam jest go najwięcej, a Haruhi staje się wielką nieobecną i występuje jako swój własny, melancholijny cień.



Tak, zdecydowanie trzeba obejrzeć obie serie, żeby zrozumieć, o co chodzi w filmie. Tak, warto. Tak, film jest najlepszy ze wszystkiego.

Niech będzie cudownie
Życzenie Haruhi, nie, nie życzenie – żądanie – żeby świat był bardziej interesujący i pełen nadzwyczajnych, cudownych wydarzeń może się wydawać dowodem na jej rozwydrzenie i dziecinność. Tymczasem Kyon już na początku przyznaje się, że też chciałby, żeby podróże w czasie były możliwe, a Ziemię odwiedzali przybysze z innych planet, jednocześnie od razu porzucając te marzenia – on wie, że nie ma sensu życzyć sobie takich rzeczy. Liczy się to, co jest realne, czyli na przykład egzaminy szkolne. Haruhi widzi to zupełnie inaczej (co nie przeszkadza jej prześcignąć Kyona w nauce i na każdym innym polu).
Szczerze mówiąc, to pragnienie cudowności na początku nie wydawało mi się obiecującym tropem. Ot, element zawiązania intrygi, punkt wyjścia do zrealizowania fajnego pomysłu na anime. Dopiero przy ostatnim odcinku pierwszej serii złapałam się na tym, że… No właśnie. Przyjrzyjmy się temu odcinkowi – cóż się dzieje? Przez dłuższy czas Kyon i Nagato siedzą w sali Brygady SOS. Nagato czyta, Kyon nudzi się i przysypia. Nagato przewraca kartkę. Wyraz jej twarzy się nie zmienia. Panuje cisza. Kyon przysypia. Natago czyta. Ranyyy, niechże się coś stanie wreszcie! Nudnooo! Niech przybędą kosmici z trąbami zamiast kończyn i zaatakują wszystkich wiązką śmiercionośnych promieni laserów! Niech Mikuru porwą tajni agenci z przyszłości! Niech Koizumi przestanie się uśmiechać! Niech się coś stanie, cokolwiek! Hm, czyli Haruhi czuje się tak przez cały czas?
Takie metafabularne sztuczki skłaniają do zastanowienia się nad głębią tego anime, a konkretnie nad tym, czy ta głębia istnieje, czy jest tam coś jeszcze. No cóż, można poszukać. Interpretacja to zabieg, że tak powiem, integralnie uczciwy – im więcej z siebie dasz, tym więcej wyciągniesz. W przypadku historii o Haruhi Suzumiyi materiału na pewno nie braknie.



Drugim szczególnym trikiem, który wewnętrznie rozbudowuje serie, jest zapętlenie na przestrzeni odcinków „Endless Eight” (seria 2). Niektórzy uważają, że to chwyt poniżej pasa, że twórcy nie mieli tak naprawdę pomysłu na drugą serię, więc po prostu powielili jeden odcinek, zmieniając tylko kilka szczegółów. Mnie się z kolei to nawet podobało, ale a) nie jestem obiektywna, b) oglądając te zapętlone odcinki, byłam w szczególnym stanie ducha, więc ta rozpaczliwa powtarzalność działała na mnie przede wszystkim kojąco. Na pewno ciekawe doświadczenie, oglądać anime z takiej perspektywy. Jako że wiadomo, co się zdarzy, a co się nie zdarzy, można się skupić na szczegółach, które zostały tak pięknie dopracowane, że aż się o to proszą. Nie jest to jednak doświadczenie absolutnie niezbędne i zgadzam się, że przynajmniej połowę tych zapętlonych odcinków można sobie darować. Chyba, że ktoś chce naprawdę dobrze zrozumieć Yuki Nagato.

Co dalej?
Melancholia i Zniknięcie Haruhi Suzumiyi nie każdemu muszą się podobać. Główna bohaterka może irytować, nierówne tempo zniechęcać, a czyściutka, wręcz zbyt idealna kreska kojarzyć się z banalnością niektórych Disneyowskich produkcji. Niektórzy widzowie zobaczą w tym anime tylko lekką komedię, przyjemną, ale w zasadzie płaską. Ci, którzy będą uparcie poszukiwać głębi, w którymś momencie mogą się poczuć głupio. Nie da się jednak zaprzeczyć, że Haruhi Suzumiya jest projektem na wskroś oryginalnym, niewiarygodnie dopracowanym i po prostu jakością samą w sobie, kultowym anime. A także produktem totalnym – manga, seria anime, film, książki, gadżety (ja mam na przykład dwie koszulki z Haruhi ;-) To dobra wiadomość dla tych, którzy – tak jak ja – dali się całkiem zawojować Suzumiyi. Nie wiem, czy będzie trzecia seria albo kolejny film, ale o dalszych przygodach Haruhi można na pewno przeczytać (moja recenzja na Kuzynka Sasza Poleca).
 
O Haruhi można by mówić jeszcze długo: o zaburzeniu chronologii, o elementach parodystycznych i kpinach z fanserwisu, zdumiewającej dbałości o szczegóły, miniseriach-dodatkach w wersji super-deformed, o muzyce… Ale chyba lepiej po prostu zacząć oglądać.   


Melancholia i Zniknięcie Haruhi Suzumiyi (1)



Melancholy of Haruhi Suzumiya seria 1 i 2 (28 x 25 min.) / Melancholia Haruhi Suzumiyi (2006–2009)
Disappearance of Haruhi Suzumiya / Zniknięcie Haruhi Suzumiyi (2010)
reż. Tatsuya Ishihara
na podstawie książek Nagaru Tanigawy


[Bardzo długo się przymierzałam do napisania o Haruhi, bo kiedy coś mi się bardzo podoba, to jakoś nie znajduję właściwych słów. Ostatecznie wyszła z tego raczej interpretacja niż recenzja. Jest też kilka spoilerów, ale wydaje mi się, że ci, którzy nie mieli nigdy do czynienia z Suzumiyą, nie mają raczej szans zorientować się, w czym rzecz, na podstawie tych kilku aluzji, więc właściwie czuję się usprawiedliwiona ^^].

Błękitny i żółty
Tak naprawdę wcale nie chciałam oglądać Melancholii Haruhi Suzumiyi 1–2. Chciałam obejrzeć Zniknięcie Haruhi Suzumiyi, bo zaintrygowała okładka i soundtrack, który wykorzystywał kompozycje mojego ulubionego Erika Satie. Wydawało się, że paradoksalnie to właśnie film emanuje kuszącą błękitną melancholią, a dwie wcześniejsze serie są radośnie i superenergetycznie żółte. Nie miałam ochoty na szkolne romanse i jakieś dziwaczne przygody – chciałam się tak porządnie, lirycznie posmucić. Wszystkie opisy i recenzje przekonywały mnie jednak, że nic nie zrozumiem ze Zniknięcia, jeśli najpierw nie obejrzę obu serii Melancholii. No to trudno – niech będzie ten żółty, jakoś przeboleję, że przed wymarzonym ładunkiem smętku czeka mnie dobra zabawa…

Nie będę tworzyć fałszywego suspensu i przyznam od razu – obie serie bardzo mi się podobały i absolutnie nie żałowałam, że „byłam zmuszona” je obejrzeć.



Tajfun spotyka żółwia, czyli Haruhi i Kyon
Haruhi Suzumiya, uczennica szkoły North High, zdecydowanie wyróżnia się w klasie – jest bystrzejsza od większości jej rówieśników, bardziej wysportowana, uzdolniona w zaskakująco wielu dziedzinach, atrakcyjna… Być może nic dziwnego w tym, że nie chce się zadawać ze zwykłymi śmiertelnikami i marzy o kontaktach z przybyszami z innych planet i podróżnikami w czasie. Jej koledzy i koleżanki ze szkoły uważają jednak, że jest to dziwne, a sama Haruhi – nieprzyjemnie ekscentryczna. Mimo że Suzumiya wyraźnie odcina się zarówno od wszelkich dziewczyńskich kółek, jak i stroni od chłopców (bo są głupi i beznadziejnie normalni), wszyscy plotkują na jej temat i jest w pewnym sensie popularna. Ogólnie rzecz biorąc – w negatywnym sensie.
Jednak jest ktoś, komu nieoczekiwanie – nieoczekiwanie zwłaszcza dla niego samego – udaje się zbliżyć do chimerycznej koleżanki. Kyon jest w pewnym sensie przeciwieństwem Haruhi: spokojny, ironiczny, zdystansowany, przeciętnie utalentowany i całkowicie normalny. A jednak to z nim Haruhi raczy rozmawiać, a Kyon, chociaż od początku wyczuwa, że taka dziewczyna jak ona oznacza kłopoty, daje się ponieść ciekawości i wkracza coraz głębiej w dziwaczny świat Haruhi. I wtedy następuje katastrofa – Suzumiya, zainspirowana przypadkową uwagą Kyona, postanawia założyć własny klub (bo wszystkie szkolne kluby są oczywiście głupie i nudne), który będzie się zajmował tropieniem niesamowitych wydarzeń i zjawisk paranormalnych. I tak, właśnie Kyon jej w tym pomoże. Czy tego chce, czy nie.



Brygada SOS czyli obcy, miejcie się na baczności!
Haruhi szybko werbuje nowych członków grupy: wraz z przejętą od klubu literatury salą do zespołu zostaje wcielona milcząca, wiecznie zaczytana Yuki Nagato, następna jest Mikuru Asahina, którą Haruhi dosłownie upolowała jako piękny okaz elementu moe, a na koniec przybywa tajemniczy uczeń przeniesiony z innej szkoły – uśmiechnięty Koizumi. Ku zdumieniu Kyona, przerażonego i zniesmaczonego działaniami Haruhi, pozostałym członkom Brygady SOS (jak Suzumiya nazwała swoją grupę) najwyraźniej nie przeszkadza idiotyzm tego wszystkiego. Nagato na wszystko odpowiada „Ok”, nie zmieniając poważnego i nieprzeniknionego wyrazu twarzy, Mikuru cierpliwie znosi przejawy koleżeńskiego molestowania ze strony Haruhi, a uprzejmy uśmiech Koizumiego robi się coraz bardziej irytujący. Wszystko to staje się bardziej zrozumiałe (albo mniej, jak kto woli), kiedy Kyon dowiaduje się, że Mikuru jest przybyszem z przyszłości, Yuki kosmitką w ludzkiej postaci, a Koizumi to esper obdarzony szczególnymi mocami. Cała trójka została wysłana, by obserwować Haruhi, która jest… no właśnie, nie wiadomo kim. Najbardziej skrajna jest wersja Koizumiego, który twierdzi, że Haruhi ma boską moc, stworzyła świat, w którym żyją, i może go w każdej chwili porzucić lub zniszczyć, jeśli wyda jej się zbyt nudny. Dlatego trzeba dbać o jej dobre samopoczucie i spełniać wszystkie jej życzenia. Brzmi to nieco przerażająco dla każdego, kto zna możliwości Haruhi jako zwykłej licealistki.
Wydaje się, że nic łatwiejszego – wystarczy oświecić Haruhi, że zaiste miała rację, istnieją kosmici i podróżnicy w czasie, właściwie na wyciągnięcie ręki. To powinno ją usatysfakcjonować. Niestety, właśnie tego zrobić nie mogą, gdyż konsekwencje zapewne byłyby straszne. Pomyśleć, co mogłaby zmajstrować Haruhi, gdyby wiedziała, że może wszystko… I tu powstaje sytuacja pod każdym względem paradoksalna: podczas gdy Suzumiya na próżno wypatruje niezwykłości w swoim życiu, jej przyjaciele na co dzień muszą brać udział w szalonych przygodach, podróżach w czasie i walkach ze stworzeniami nie z tego świata i na dodatek ukrywać to przed nią. A co najciekawsze, Haruhi, szukając niezwykłych istot, nie zdaje sobie sprawy, że to ona sama jest największą zagadką i najbardziej niesamowitą postacią.
A co z Kyonem? No właśnie. On jako jedyny jest tu normalny. Całkowicie, krzepiąco normalny. Dlaczego więc to właśnie jego wybrała Haruhi?     



Być jak Haruhi Suzumiya
W Melancholii Haruhi Suzumiyi mamy do czynienia z dość ograniczonym gronem bohaterów, a postaci drugoplanowe, takie jako Ryoko, Tsuruya czy młodsza siostra Kyona, raczej nie mają szans na dłużej zająć sceny. Wbrew pozorom nie jest to wada tego anime – napięcia między głównymi bohaterami dostarczają wystarczającej ilości materiału dla rozwoju akcji. Poza tym sama Haruhi jest jak dziesięciu głównych bohaterów.
Czytając różne recenzje, często napotykałam się na dość surową ocenę tej postaci, którą można by streścić tak: „świetne anime, gdyby nie główna bohaterka”. Hm, ale przecież bez Haruhi nie byłoby serii, ba, nie byłoby niczego (jak wierzą wyznawcy haruhizmu;-))  Toż to nagatejska herezja. Świat bez Haruhi, też coś…
No cóż, Haruhi może drażnić i irytować – bo taka właśnie jest: irytująco despotyczna, drażniąco pełna energii. Czy można lubić kogoś tak doskonałego i jednocześnie kolczastego, niedostępnego? Haruhi nie da się oswoić, ani przejrzeć do końca (co w zasadzie jest rzeczywiście cechą czysto boską). Ale nawet na poziomie „normalności” trudno ją znieść: jest we wszystkim najlepsza: w nauce, w sporcie, we wszystkim, czego by nie spróbowała. Jest atrakcyjna i zaskakująco oswojona ze swoim ciałem (co może się wydawać uderzające zwłaszcza w środowisku szkolnym), niepokojąco kreatywna, pewna siebie i bezkompromisowa. Kto nie chciałby być taki jak ona? A właśnie. Może właśnie z tego wynika niechęć do Haruhi? Większość z nas nie jest najlepsza we wszystkim, co robi.



cdn....