sobota, 7 lipca 2012

Lovely Complex


Lovely Complex
24 odc. po 24 min.
reż. Kounosuke Uda, 2007
na podstawie mangi: Aya Nakahara

Ta bardzo przyjemna seria zaczyna się dość klasycznie: Risa Koizumi i Atsushi Otani poznają się w szkole średniej i na początku nie dogadują się zbyt dobrze (eufemistycznie rzecz ujmując); antagonizm między nimi się nasila, aż w końcu następuje przełom, kiedy postanawiają sobie wzajemnie pomóc w zdobyciu uczuć upatrzonych w szkole sympatii. Niestety, okazuje się, że Suzuki, na którego polowała Risa, i Chiharu, która wpadła w oko Otaniemu, wyraźnie mają się ku sobie. Tak więc Risa i Otani zostają na lodzie. No cóż – łatwo zgadnąć, co powinno stać się teraz: główni bohaterowie powinni się w sobie natychmiast zakochać, prawda? Ale to dopiero pierwszy odcinek…

Główną przeszkodą na drodze do romantycznego happy endu, którego z nadzieją oczekujemy, jest bardzo trywialny fakt, że Otani ma 156 cm wzrostu, a Risa 172. Czy to rzeczywiście aż takie ważne? Niemal od początku widać, że główni bohaterowie świetnie do siebie pasują: mają podobny typ poczucia humoru, słuchają tej samej muzyki i bardzo lubią spędzać razem czas. Oboje też zmagają się z tym samym (aczkolwiek odwróconym) problemem: Risa martwi się, że będzie jej trudno znaleźć chłopaka, skoro jest taką nieszczęsną żyrafą, zaś Otani, chociaż cieszy się zainteresowaniem płci przeciwnej, jest przez dziewczyny traktowany raczej jako maskotka, a nie kandydat na sympatię. Pomimo tych wszystkich podobieństw, Risa i Otani bez przerwy się kłócą – tak po przyjacielsku, ale nieustannie. Dostają przez to od nauczyciela przezwisko All Hanshin Kyojin (od pary japońskich komików) – i ta etykietka przylgnie do nich na dobre. I kiedy wreszcie coś się zaczyna dziać – to znaczy Risa zdaje sobie wreszcie sprawę, że na widok Otaniego robi jej się tak jakoś cieplej na sercu – nagle się okazuje, że to niewinne przezwisko może wszystko przekreślić. Otani najpierw nie może uwierzyć, że Risa jest nim naprawdę zainteresowana, a potem jasno mówi jej, że póki co nie jest w stanie myśleć o niej inaczej niż jako części komediowego duetu. Najrozsądniejsze, co Risa mogłaby w takiej sytuacji zrobić, to spokojnie czekać na rozkwit uczuć Otaniego. Ale Risa nie jest szczególnie cierpliwą czy pewną siebie osobą. W związku z tym, podżegana przez paczkę ich wspólnych przyjaciół, zaczyna walczyć o serce Otaniego…
Lovely Complex poleciła mi Ume-chanJej słowa się sprawdziły – seria jest lekka, miła i przyjemna, słowem: dostałam to, czego się spodziewałam. Nie spodziewałam się natomiast, że tak się przywiążę do „All Hanshin Kyojin” i całej reszty przesympatycznych bohaterów… Próbowałam oglądać jakieś nowe anime, ale na razie po prostu nic mi się nie podoba! Nie chodzi o to, że Lovely Complex jest idealne; na pewno nie jest – to bardzo nierówna, dość przewidywalna seria, ale ma w sobie to coś… Bardzo mi się podobało to, w jaki sposób zostały przedstawione uczuciowe perypetie Risy – jak to nastolatka daje się powodować emocjom, jest niekonsekwentna, robi głupoty, przekracza granice… ale przy tym wszystkim jest wierna swojemu uczuciu do Otaniego i wzruszająca w swoich upartych próbach zdobycia jego serca. Wszystkie te uczuciowe huśtawki i zawirowania są w kontekście szkolnej miłości jak najbardziej wiarygodne, a przy tym przestawione z dużą dozą humoru i ciepłej ironii (tutaj wspaniałe wystąpienia Nobu-chan o „emocjonalnych piersiach” i Nakao o curry z niedźwiedzia).
Mimo wszystko wydaje mi się, że bardziej polubiłam Otaniego – bywa irytujący i niekiedy złośliwie udaje niedostępnego, no i rzeczywiście baaardzo wolno kojarzy fakty (chłopcy bywają tacy niedomyślni, nieprawdaż?;-))  ale niesamowicie fajne jest to, że wobec dość agresywnej ofensywy Risy i ogromnej presji ze strony ich przyjaciół, którzy za wszelką cenę chcą ich wyswatać, udaje mu się zachować zimną krew. To, że Otani nie daje sobie niczego wmówić i nie chce się deklarować, dopóki nie upewni się co do swoich własnych uczuć, jest oznaką dojrzałości (no kto by powiedział!) i tego, że traktuje Risę bardzo poważnie. Otani jest to prostu ujmujący.

Lovely Complex zaleca się widzowi (raczej widzowi płci żeńskiej, dodam) przyjemną kreską (na jej tle efekty super-deformed wydają się jeszcze bardziej deformed niż zwykle…), beztroską atmosferą, kilkoma dobrze wyważonymi momentami drrramatyzmu, na które warto czekać, zestawem sympatycznych bohaterów (również postaci drugoplanowe są świetnie dopracowane – szczególnie słodko-despotyczni Nobu i Nakao, urocza Seiko, gentleman Maitake i wspaniale cyniczny pan Nakano) i satysfakcjonującym rozwojem fabuły. Jedyne, co mi się nie podobało, to wprowadzenie pod koniec nowego bohatera i ostatnie zapętlenie historii, które wydawało mi się właściwie niepotrzebne. Ale tak czy inaczej ostatni odcinek wynagrodził mi ten mały minus ;-)
Po takich seriach jak Lovely Complex najwyraźniej lepiej się spodziewać mniej niż więcej – bo można zostać bardzo pozytywnie zaskoczonym. Chciał się człowiek zrelaksować w miłym towarzystwie, może trochę zaprzyjaźnić – a tu ni z tego ni z owego skradli mu serce! ^^