czwartek, 23 maja 2013

Anime, którym nie dałam rady

Jak sama nazwa wskazuje, na moim blogu planowałam przede wszystkim polecać (a nie odradzać) czyli pisać tylko o tym, co mi się podobało (bo na resztę szkoda czasu). Jednak ostatnio tak piałam z zachwytu nad Hotarubi no mori e czy Tonari no kaibutsu-kun, że aż mi się zrobiło nieswojo od tej pochwalnej słodyczy i postanowiłam jednak napisać o anime, które mi się podobały mniej lub wcale. Żeby nie było, że jestem takim bezkrytycznym otaku ;-)

Niektórym ta lista pewnie wyda się bluźniercza (bo wszyscy kochają Fairy Tail;-)), więc od razu zaznaczam, że to nie jest tak, że uważam te serie za beznadziejne - po prostu z różnych powodów nie wciągnęły mnie na tyle, żeby je dalej oglądać. Do przynajmniej jednej z nich planuję wrócić i spróbować jeszcze raz.



1. Princess Tutu
Nie ogarnęłam. Dziwaczna kreska na początku mnie przyciągnęła, zafascynowała i zaniepokoiła, ale poplątanej fabule dość szybko udało się unieszkodliwić cały mój zapał i zamienić mnie w zdezorientowane kaczątko. Ale sso chozi? Recenzja na Tanuki sporo wyjaśnia (i sugeruje, że rzecz jest dobra), ale to, że nie jestem w stanie sama się w tym połapać bez instrukcji obsługi, sfrustrowało mnie na tyle, że dałam sobie spokój.




2. Toradora!
Tak, proszę nie krzyczeć, na pewno spróbuję jeszcze raz! :-) Kreska mi się bardzo podoba, główna bohaterka jest przesłodka, wszyscy chwalą, obejrzałam trzy odcinki... i zdechło. Nie wiem czemu, może dlatego, że motyw groźnego "mafijnego" wyglądu skrywającego gołębie serce został fajnie obśmiany w moim ukochanym Ouran Host Club i tutaj wydawał mi się mało odkrywczy. A może dlatego, że to takie anime, które trzeba brać na dwa razy - tak twierdzi w swojej recenzji Tristezza, a ja jej wierzę :-)




3. Fairy Tail
Ta seria ma ogromną rzeszę fanów i właściwie wcale mnie to nie dziwi - jest zabawna, lekka, ładnie narysowana, optymistyczna, przyjemna... Dla mnie okazała się zbyt lekka - obejrzałam dziesięć odcinków (które bardzo dobrze mi zrobiły na psychikę) i tyle. Wiem, że od komedii fantasy nie można oczekiwać wielkiej głębi, więc nie oczekiwałam, ale mimo wszystko poczułam się rozczarowana. Pewnie obejrzę jeszcze kilka odcinków, jeśli będę miała ochotę na lekki przerywnik, ale no - za serce mnie nie chwyciło.




4. Code Geass - Lelouch of the Rebellion
Przyznam, że sama się zdziwiłam, że nie dałam rady tego skończyć. Bardzo ciekawa, konsekwentna (co nie jest w anime regułą...) wizja alternatywnej historii Japonii i całego świata, oryginalna kreska, wyraziści bohaterowie (może nie wszyscy, ale większość), mechy są, ale nie za dużo, tajemnicza dziewczyna jest, moralnie niejednoznaczne wybory są, walka o władzę jest, dynamiczna akcja jest... Obejrzałam 17 odcinków z 25 i fascynacja walką buntownika Leloucha ze Świętym Imperium Brytanii we mnie osłabła. Zastanawiałam się nad tym i doszłam do wniosku, że to dlatego, że nie ma tam komu kibicować. Anime jest niezłe, naprawdę niezłe, ale ani Lulu, ani Suzaku, ani C.C. nie wzbudzili mojej sympatii na tyle, żebym przejęła się ich losami. Trochę to wynika z ogólnej koncepcji serii - w tym ponurym świecie każdy musi się jakoś pobrudzić i trudno tu kogoś lubić.




5. Dragon Crisis
Właściwie mi się podobało, ale jako że w ciągu 3 pierwszych odcinków główny bohater poznał dziewczynę, ocalił dziewczynę, odkrył ich zapomnianą przeszłość, pogodził się z dziedzictwem swoich rodziców, znalazł nowych przyjaciół i nowe hobby, pokonał złego smoka i się zaręczył - uznałam, że właściwie jestem już usatysfakcjonowana i nie muszę oglądać dalej.
Jedno muszę jednak przyznać: Rose to naprawdę jedna z najbardziej uroczych postaci anime. (widzicie, wcale nie tak łatwo wziąć mnie na piękne oczy!;-))




6. Clannad
Tutaj problemem była grafika - to dla mnie bardzo ważne w anime, lubię kreskę z charakterkiem, a tu miałam wrażenie, że oglądam serię o słodkich żelkowych misiach. Jak rozumiem w Clannad chodzi głównie o uczucia, emocje itd., a ja z tych budyniowych, podobnych do siebie buziek nic nie mogłam wyczytać, więc się poddałam. Może niesłusznie, bo to podobno fajna seria, ale dla mnie było zbyt pastelowo....

Jeśli ktoś ma ochotę powiedzieć dobre słowo o którymś z tych anime, zapraszam. Nie odradzam nikomu ich oglądania, oczywiście każdy powinien wyrobić sobie własne zdanie, a myślę, że warto chociaż spróbować, bo to serie bardzo popularne. A może komuś też się nie udało przez nie przebrnąć? ;-)